Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 201.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

na tumie, któréj stoły założone były kosztownemi sprzętami, złotemi i srebrnemi naczyniami i sztabami złota, przeznaczonemi do kościołów, kilka kart, na których spisane były nadania dla duchowieństwa ziem i osad leżały téż przygotowane. Opat przywitał go twarzą jaką miał zawsze.
— Wezwałem was, ojcze — odezwał się — abym wam w imieniu króla podziękował za usługi, jakieście mu oddali. Przeznaczono wam tę ilość złota w nagrodę i — wszystkie koszta podróży...
Ostatnie wyrazy zdawały się tak niezrozumiałe ks. pisarzowi, iż zapytał.
— Podróży?.. jakiéj podróży?
Opat chwilę pomilczał.
— Miły ojcze — rzekł w końcu — sądzę, że wam będzie przyjemniéj powrócić do Magdeburga, do przyjaciół waszych, niżeli tu dłużéj zostawać...
Ks. Petrek pobladł.
— Nie przeczę — odezwał się głosem drżącym — iż mam przyjaznych w Magdeburgu duchownych... lecz... sąż już moje usługi tu niepotrzebne, lub miałażby wierność moja dla króla być podejrzaną?
Uśmiechnął się opat.
— Ojcze mój — odezwał się spokojnie — nie podejrzywaliśmy was nigdy, wiedzieliśmy od początku, komu służycie i wiarę trzymacie. Zostawiliśmy was na urzędzie tylko dlatego, iż woleliśmy mieć na nim osobę, któréj wiedzieliśmy,