Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 208.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

władzy, któréj uznawać nie chciał, na równi się z nią stawiając. Dwór Ryksy cały był z niemców złożony, Mieszko téż do nich nawykał i w nich się lubował, niektórzy się kręcili około Bezpryma, inni otaczali Odę. Mimo starań wszelkich wszystko co się działo w Poznaniu, odbijało się za Łabą i tętniało po cesarskich pałacach.
Polańscy żupanowie i rycerstwo, których Bolesław pociągał ku sobie i miłował, łaski u Mieszka nie mieli. Naprawiać to chciał król, dając synowi ludzi sobie miłych, lecz z tymi on zimno się obchodził. Pasowany niegdyś rycerzem przez cesarza Mieszko lgnął do obyczaju niemieckiego i Zachód mu się uśmiechał tak jak Ryksie.
W końcu drugiego roku zasłabł król. Nie była to choroba — sił mu brakło, życie uchodziło, wyczerpywało się, sam czuł że gasnął powoli. Nie ogarniał go strach o siebie, lecz o państwo tylko... Śmierć jako spoczynek była dlań upragnioną, nękała go troska wielka o przyszłość. I pytał opata ciągle zadumany: — Ostoi się dzieło moje?..
Czując się już słabym król przypomniał, jako po śmierci Mieszka sam się został, zmuszony dobijać zwierzchnictwa, które mu należało; chciał by wszyscy wiedzieli wolę jego ostatnią.
Była znowu wiosna i świat stał w majowych szatach, gdy na niebiosach jednéj nocy zdumiony lud, przerażone duchowieństwo ujrzało wscho-