Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 210.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

morników dosiadł go raźno, lecz trzy zaledwie mile ujechawszy, spoczywać musiał.
Obok króla, który jechał dworem wielkim, znajdował się Mieszko; nie było przykazania dla Bezpryma, który się zżymał.
Ze wspaniałością ruszono do starego grodu, gdzie już zgromadzonych gości Stoigniew od dwu dni przyjmował.
Spodziewano się uroczystości wielkiéj, o któréj zawczasu różne wieści chodziły. Mówiono nawet, że za żywota rządy chciał zdać na Mieszka i kazać go koronować, aby mógł się przypatrzéć, jak rządzić będzie.
Pierwszego wieczora, choć podróżą zmęczony, odżył Bolesław wśród swoich i zasiadł do wieczornéj uczty, jak za lepszych czasów, ciesząc się, śmiejąc, a kubki każąc napełniać, ale gdy legł, uczuł się ciężkim. Na następny dzień wstał słabszym, dopóki mnich, będący u jego boku, napoju z ziołami wzmacniającymi mu nie dał.
Wszyscy tedy i król sam w poczcie wspaniałym, koronę wdziawszy, z berłem w ręku, miecz wielki każąc nieść przed sobą, udał się do katedry, u któréj drzwi duchowieństwo nań czekało. Arcybiskup mszę świętą odprawiał, któréj Bolesław u grobu męczennika klęcząc słuchał.
Gdy się nabożeństwo ukończyło, poprowadzono króla do tronu, stanął na stopniach jego Mie-