Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/062

Ta strona została uwierzytelniona.

Czasem potulność jego zakrawa aż na szyderstwo, gdy mówiących do siebie poprawia za każdém pochlebném słówkiem.
— Swięte twe zajęcia — mówi mu senator jakiś.
— Pracowite... — poprawia Cezar.
— Sprawco! — wykrzykuje drugi.
— Doradzco... — szepcze Tyberyusz.
Już wówczas jednak poczęły się pokątne nań pisemka i paszkwile, o których gdy mu znać dawano, skromnie odpowiadał, że w swobodném państwie, myśl i język wolnemi być powinny.
W senacie słuchał rady z pokorą, choć niemal z niéj sobie żartował [1].
Laury to Germanika i trudy jego, i bohaterskie życie żołnierza, przypominające ducha i obyczaj dawnych Rzymian, spocząć mu nie dawały, i te[2] grę w filozofa wywoływały.

Obok Tyberyusza, który w słowach wielkim być usiłuje, Germanik istotnie wielki czynami, stanowi wybitną sprzeczność, tłómaczącą jaką zazdrością przeciwko temu bohaterowi musiał pałać syn Liwii. W sercach Rzymian była miłość i cześć pełna zapału dla wielkiego bohatéra; Tyberyusz nietylko Germanika, ale żonę jego Agripinę, która mu mężnie towarzyszyła w wyprawach, nienawidził,

  1. Swetoniusz.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – .