Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

Thrasyllus był astrologiem i wieszczbiarzem: on jeden, z mnogiéj liczby swoich współzawodników, prześladowanéj i rozpędzonéj, pozostał przy Cezarze, bezpieczny dotąd i spokojny, ze stoicką odwagą i obojętnością patrząc na krew, mordy, własne niebezpieczeństwo i przemiany dziwne, którym świat wkoło podlegał..... Nic go zachwiać i ustraszyć nie mogło.
I w téj chwili, choć z między białych słupów przechadzającemu się ukazywała straszliwa twarz głęboko zadumanego Cezara, ze swym uśmiechem kamiennym, groźnie pomarszczoném czołem i drgającą niecierpliwym niepokojem piersią — ten widoczny dlań stan zburzenia władzcy, który życie wszystkich miał w rękach, nie poruszał Thrasylla. Chodził tak po portyku Jowiszowéj willi, jakby po ojczystym brzegu greckim w dniach spokojnéj młodości.
Za ścianą brzeżną, co portyk dzieliła od wewnętrznego atrium, przez odrzuconą zasłonę, która drzwi na pół tylko okrywała, widać było w głębi na ławie kamiennéj jeszcze jedną postać, wyrostka nadzwyczajnéj piękności, siedzącego nieruchomie z opuszczonemi rękami i zwieszoną głową. Gdyby nie włosy ciemne, wonnościami zlane, i w splotach długich wijące się po białéj szyi, można go było z razu wziąć za posąg młodego Apolla, dłótem Praxytelesa dobyty z paroskiego kamienia. Cudnych to