Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.

Valerius dobrze zrozumiał czy nie, ale schyliwszy się począł wielbić naukę, dowcip i łaskę pana, który do niego raczył zastosować wiersz tak rozkochany.
— Czyj wiersz? — spytał Cezar — Thrasyllu?
— Boskiego Platona! — odparł filozof...
— A kto z was potrafi nam go przełożyć po rzymsku, jeżeli podobna naszéj mowie schwycić delikatny odcień helleńskiéj? sprobujcie!
Wszyscy zamilkli, nie było tam tak wprawnych szermierzy i w końcu sam Cezar począł powoli przekładać, oglądając się jakie uczyni wrażenie.

Stella meus, stellas dum suspicis, ipse utinam sim
Caelum, oculis ut te pluribus aspiciam...[1]

— Aleś ty Cezarze niebem i Jowiszem, a jam najmniejszego prochu z gwiazd jasnych nie godzien przywdziać imienia! — zawołał uniesiony Aster.
— To prawda, że dziwna jakaś igraszka losu tego byka gwiazdą przezwała! — rozśmiał się starzec. — No! świeć-że nam rad nie rad Asterze!
— Któż przy tobie jasnym się wyda! — zawołał Aster zmięszany, nie wiedząc, czy dziękować, czy jeść, bojąc się, by jadło mu nie uciekło — cóż ja biedny?

Rozmowę tę przerwało w samą porę wejście posługujących dziewcząt z orszaku Priscusa; oczy Tyberyusza skierowały się ku nim.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Jest to w rzeczywistości przekład Muretusa, renesansowego francuskiego humanisty z XVI w. (Henry Wellesley, Anthologia polyglotta, str. 92).