Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

ko — dodał zwracając się do niego — radby może się dowiedzieć czém mnie przywitano? On przynajmniéj znać to powinien.
— Cezarze! klnę się na święte imie twoje i Augusta... nic nie wiem i jestem niewinny.
— A jednak poetęby tego poznać warto! — szeptał Tyberyusz — nie dopuściłbym ażeby zginął tak marnie jak ten głupi Luterius Priscus, który doprawdy nie miał się czego zabijać! Przeczytajcie, dystych niepośledni!
I rzucił na stół kartę poglądając znowu po twarzach; ale nikt tknąć jéj nie śmiał prócz Cajusa... Ten wlepił w nią oczy, przeczytał ciekawie, wstrząsł się z wyrazem oburzenia i plasnął w dłonie.
— O straszna zbrodnia! zemsty Furyj godna! oczom nie wierzę! — zawołał.
— Tak Rzym płaci Cezarom za ofiarę ich życia i trudy — odparł chłodno Tyberyusz. — Ale wiersz nie tak zły, chociaż zarzuciłbym mu to:

quia jam

nie eufoniczne wcale!
Jako artysta i poeta, Tyberyusz nawet gniewem wrąc dopatrzył w wierszu wadę i z zimną o niéj krwią mówił;
— Jużciż — dorzucił — wolę ten inny:

Asper est immitis....[1][2]

Znacie go zapewne? — spytał wiodąc po twa-

  1. Swetoniusz.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Fragment ten pochodzi z tego samego rozdziału Żywotu Tyberiusza (ks. III, rozdz. 59 Żywotów Cezarów) co poprzedni i stanowią części jednej całości, więc faktycznie Tyberiusz Kraszewskiego nie przywołuje innego wiersza, lecz inny fragment tego samego; początek jednak tego wiersza brzmi: Asper et immitis (breviter vis omnia dicam?).