Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

piałe, zatrzymywało się długo, nieruchomie poglądając na przedmioty, nie widząc nic przed sobą, tak silne wewnątrz piekły go męczarnie... Zacięte usta tylko o tém świadczyły.
Nagle, podchodząc ku ścianie, pod którą wiła się ścieżka, oko jego, lepiéj w ciemnościach widzące niż we dnie, skierowało się w jedno miejsce przymroczone, w którém widać było dwie nieruchome postacie.
Nie należały one do tego igrzyska, gdyż ciemnemi okryte były szatami, stały ukryte umyślnie; ale wśród cieniów nocy, twarz kobiéty i mężczyzny kocim oczom starca stała się wyraźną. Tyberyusz, dostrzegłszy ich, stanął zdziwiony, przerażony i mimo wielkiéj mocy nad sobą, z przestrachem krzyknął głosem drżącym:
— Agrippina!
W téjże chwili zjawisko niespodziane, na odgłos rozlegający się wśród ciszy, usunęło się nagłe[1] i znikło w głębi groty, na któréj tle chwilę się tylko ukazało...
Tyberyusz stał niemy.. w około niego już znowu przesuwały się gruppy swawolne, on nic nie widział, jakby w miejscu przykuty. Klasnął w dłonie... Priscus przyskoczył uradowany, ale postrzegłszy brew chmurną i wargi ściśnięte, stanął przelękły.

— Priscus... tam! tam! — wskazał mu ręką na

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – nagle.