domu swego, śpiesząc do gynecaeum, gdzie strojna Ennia już nań niecierpliwie oczekiwała.
Jéj jednéj powierzał się Naevius, ona jedna znała do dna to serce zamknięte.
Wychodząc naprzeciw długo niewidzianego męża, zalotnica przybrała się we wszystko, co wdzięki jéj podnieść i siłę ich powiększyć mogło. Tunika jéj liliowa, szyta złotem, na drugą lżejszą włożona, odsłaniała pierś białą i ręce jak z marmuru wykute, okryte naramiennikami i klejnotami świetnemi. Wysadzane szafirami i rubinami patagium [1] zdobiło piękną jéj szyję i długim pasem do kolan spadało, błyszcząc wśród fałdów sukni, w drobniuchne zebranéj marszczki. Na nogach miała koturny purpurowe, z taśmami wysadzanemi perły, a woń jéj zwiniętych w górę i bogatemi iglicami poprzepinanych włosów, rozchodziła się po całéj izdebce.
Jedwab’ i złoto, wbrew prawu, zwanemu lex Oppia, zakazującemu ich użycia, lecz już wówczas zarzuconemu powszechnie, same na jéj wytworny strój się składały. Lecz i bez niego młodziuchna Rzymianka pochwycić mogła za serce wdziękiem, świeżością, powabem zalotności naiwnéj i umiejętnie na przemiany w oczach malującém się weselem i tęsknotą; uśmiech i łza nic ją nie kosztowały, a wiedziała dobrze, jak ich i kiedy używać.
- ↑ Rodzaj ozdobnéj stuły, noszonéj na ramionach.