Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

czają.... na uczcie znalazł dystych okrutny, ukryty pod poduszką triclinium... podejrzenie znać padło na Vescularisa i Marina... Potém byliśmy w gaju Venery, gdzieśmy patrzali na posągowe igraszki... Cezar sam udał się w głąb lasku; Priscus cieszył się już, że go potrafił rozerwać i z odrętwiałości, w którą starość obleka, rozbudzić.... wtém krzyk słyszemy dziwny z ust, które nigdy nie krzyczą... Zjawisko straszne przeraża Cezara w grocie Faunów... pokazuje się Agrippina... Leciemy wszyscy... znikł cień, pozostał tylko starzec rozdrażniony i gniewny... Całą wyspę przetrząsano aby tę kobiétę wynaleźć...
— A jeśli to był cień zmarłéj?
— Cóż? przepowiednia może? i cóżby znaczyć miała? — badająco zapytał Cajus...
— Nie wiem... nie jestem wieszczkiem... ale zkądżeby tu na wyspie twarz nikomu nieznana?
— Przecież żywa!... u boku jéj stał mężczyzna...
Oba zamyślili się.
— Ztąd pono smutek Cezara i zamknięcie — dodał Cajus — niewolnik dostrzegł na pugilaresie wiersz jego, cieniom Agrippiny poświęcony...
— Rzecz prosta — przerwał Macron — ta kobiéta przypomniała mu jedyną ukochaną w młodości... potrzeba wyszukać téj, która jest tak do niéj podobną! oddać ją w ręce Cezara!
Cajus uśmiechnął się.