Ta strona została uwierzytelniona.
Na małym rynku, pod portykami, Cajus i Macron, w orszaku zalotnic greckich, z nierządnicami Neapolu i Pompei, szli przeprowadzeni pochodniami, szalejąc, śpiewając, do drzwi spokojnych dobijając się domów. Krzyki: — Evoe! — i dzikie pieśni rozlegały się po mieście, a na dachach widać było przelękłych mieszkańców, poglądających w którą stronę rozpustny strumień popłynie...
Żyd spuścił oczy zawstydzony.
— Toż są panowie twojego świata, Boże? — zapytał w duchu.