Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.



XIX.

Gdy w Caprei, wciąż na świat zagniewany siedzi samotnie Tyberyusz, objawiając Senatowi blizkie swe przybycie a lękając się ruszyć z téj twierdzy obwarowanéj morzem, w Rzymie z trudnością Senatowi mysli[1] jego i wolę odgadnąć przychodzi; — strach milczący ogarnia wszystkich.

Niepokojący się wszystkiém, zdziwaczały starzec, lęka się przepowiedni przyszłości, męczy go myśl, że wieszczba jakaś i jemu czém zagrozić może. W wężu zjedzonym przez mrówki widzi siebie pożartego od plebs rzymskiéj; obawia się, by potajemnie pytający wieszczków co złego o nim dowiedziéć się nie chcieli, i zakazuje się radzić ich skrycie; wyrocznie chce zamknąć, aby przeciwko niemu co nie rzekły [2]. W ostatku lęka się już i nowych ksiąg Sybilińskich, które Senat, nie wiele

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – myśli.
  2. Swetoniusz. Tacyt. 63.