Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/290

Ta strona została uwierzytelniona.

Wiele też z tych rzeczy cennych kupiec pobrał na targu w dobrą chwilę, gdy nabywców brakło, lub w długach za bezcen otrzymał.
Hananias nie był złym człowiekiem, ale nie miał serca; rachuba surowa, sprawiedliwość ścisła i bezlitośna zastępowały dlań uczucie, którego nie znał. Tych dwojga dosyć było na zrobienie majątku i nienawiści u ludzi. Oddaj coś winien, powtarzał choćby umierającemu — i z umarłego kazał zdzierać szatę ostatnią, jeżeli mu się nie wypłacił za życia. Prawda, że ściśle też spełniał obowiązki swoje, ale tyle tylko ile wymagało po nim prawo, zwyczaj lub zobowiązanie, nic mniéj, nic więcéj; miał dla ubogich przeznaczoną ilość jałmużny, owoców, chleba którą rozdawał, gdy ta się wyczerpała — konanie denara by na nim nie wymogło...
Litość uważał za nierozsądną słabość, a dzieła jéj za owoce płochości, które nigdy dojrzéć nie mogą, miłosierdziem nawet kierował u niego rozum, a serce najmniejszego w niém udziału nie miało. Na nieprawym czynie nikt Hananiasa nie schwytał, a choć to co prawnie robił bolało często, nie zważał wcale, okuwszy raz wolę w żelazną formę legalności niezbłaganéj jak Fatum.
Znano go z rzetelności i surowości najwyższéj; obawiali się wszyscy, nikt nie kochał.
Gdy do drzwi jego zapukał Juda, długą chwilę wyczekać musiał nim mu się otworzyły, wyjrzał