ostiarius, i dostrzegłszy odartego człowieka z kartą w ręku, ledwie nań chciał rzucić okiem.
— Hananias syn Daniela tu mieszka? — zapytał pozdrawiając go Juda.
— Tu, ale go w domu nie ma, wyszedł na Augustale... Alboż nie wiecie, że to jego spraw godzina? ma dosyć ich z dłużnikami i nie mało się upoci nim grosz swój odzyska...
— Kiedy powróci?
— O! któż to wie! zaraz może, może dopiéro wieczorem na spoczynek.
— Wpuśćcie mnie bym nań poczekał pod portykiem.
— Co za jeden jesteś?
— Juda syn Abrahama... list niosę od Heliosa z Rzymu.
— Tak jest! a no, to wnijdź i usiądź przy drzwiach atrium a spocznij... ale nie rychło się doczekasz Hananiasa... i gdy przyjdzie przez Posticum [1], możecie nań długo tam czekać, nim pismo oddacie...
Wpuszczony Juda przez korytarz mimo celi odźwiernego, wszedł do atrium, rzucił swój kij i tłumoczek i usiadł na ławie, z potu ocierając czoło, a atriensis [2] pilnujący téj części domu, znowu go