— Ziemi mojéj nie wezmiesz — odezwał się po chwili ostatni — stoi na granicy posąg Cezara, który mnie obroni; pozbawionyby był czci, gdybyś ty objął tę posiadłość, bo w bóstwa cezarów wierzyć nie chcecie.
Hananias pobladł, ale nic nie odpowiedział z razu. Od wszystkiego się wówczas broniono obrazami Cezarów, od więzienia, sądu, wyroku, uderzeń, i najwięksi łotrowie opatrywali się w tę tarczę, któréj nikt, obawiając się prawa lesae majestatis tknąć nie śmiał....
— Odniosą ci posąg Cezara ojca ojczyzny — rzekł po chwili i postawią w twoim domu, — aniś go ty przedawał, anim ja mógł kupić... ale ziemia jest moją.
Powoli wszyscy się porozchodzili. Ostarius[1] drzwi za niemi zaryglował, a Hananias wszedł pod kolumnadę atrium, i wzrok jego z widocznym wstrętem znużonego niemiłemi sprawy człowieka padł na siedzącego w cieniu Judę. — Baczniejsze wejrzenie dało mu poznać zaraz pochodzenie przychodnia, i cierpliwie czekając co mu powie, stanął przed nim.
Przychodzień schylił się pokornie i podał pismo Heliosa.
— Cóż ten pisze? — mruknął Hananias roztargnionym wzrokiem mierząc zwitek — i czego przychodzisz?
— Helios z Rzymu do ciebie mnie przysyła....
- ↑ Błąd w druku; powinno być – Ostiarius.