Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/307

Ta strona została uwierzytelniona.

jego i zwątlenia nie odkryto; im bardziéj czuł się chorym, tém mocniéj pragnął siłę okazać i zdrowie. Nie tylko więc nie wstrzymywał się od jadła, napoju i rozpusty, jak mu Helios doradzał, ale coraz dłużéj przesiadywał za stołem i pił z towarzyszami często do upadłego.
Naówczas kocie jego oczy zwracały się z szyderskim wyrazem na Cajusa i Macrona, uśmiech błądził po sinych wargach, a spiskowi drżeli o siebie, widząc jak codzień dla nich był słodszym.
Brakło może tylko Tyberyuszowi narzędzia, aby Macrona obalić i Cajusa się pozbyć. Ale dziecię Germanika drogie było Rzymianom, którzy przebaczając mu wiele, ojca i przyszłości nadzieję widzieli w nim tylko; Tyberyusz obawiał się gwałtowniejszego kroku, by nie przyspieszyć wybuchu, którego się domyślał — udawał ślepego...
Macron, choć posądzany, podnosił się słabością Tyberyusza do coraz większéj władzy; Rzym widział po za nim Cajusa. Odważał się nawet do osobistéj zemsty, mimo wiedzy starca, do którego przystąpić nikt nie mógł ze skargą, i czynić zadość nienawiści osobistéj, posługując się do niéj imieniem Cezara. Tak, bez wiedzy jego posłał Macron do Senatu delacyę na Albucillę, kobietę osławioną, która wyszła była za Satriusa, znanego