posypały się kwiaty i polały wonie, — rozpoczęto biesiadę na nowo....
Cezar, a za nim towarzysze nową wyleli libacyą bogom. — Charicles musiał pozostać.
— Nie radbym i chwili stracić — rzekł Cezar do niego — tyś mój stary przyjaciel i sługa, jedziesz do Rzymu, ja ciągnę do Caprei mojéj, nie wiem kiedy się zobaczemy znowu.... Wiem żeś przywiązany do Cezara, używaj z nim razem.
Charicles zadrżał z trwogi; Tyberyusz obrócił się potém do Cajusa.
— I ty cóś chmurny jesteś — rzekł — a wiek twój nie po temu.... Dla czego wszystko co mnie dziś otacza smutne? Jam przecie wesół i chcę by mi się śmiały oczy wasze i usta.
Ale próżne to były zachęty....
Czasze poczęły krążyć nieustanne, a choć z ametystowéj pił Cezar, widać było po twarzach, że Falernus stary bił do głowy. Niepokój tylko o życie wytrzeźwiał trzech ludzi, których jedna myśl i pragnienie wiązało.
Macron, Cajus, Charicles już byli wszechwładni, a postrach trwał jeszcze, bo chmurna brew Tyberyusza marszcząc się mogła wyzwać nową siłę w posłusznych niewolnikach Priscusa.
Ale już co chwila, mimo upojenie i udanie, twarz groźna stawała bladszą, a znaki zbliżającéj się śmierci widoczniéj na niéj piętnowały — napróżno
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/321
Ta strona została uwierzytelniona.