Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/027

Ta strona została uwierzytelniona.

Italia, Rzym, Europa, Azya, zdawały się ciągłe obchodzić święto, bo pod żadnym z Cezarów nie było tyle spokoju i tak swobodnie dobra swego nie używano.
Po wszystkich miastach pełno było ołtarzy, ofiar i kapłanów, ludzi biało odzianych w wieńcach z kwiatów, zabaw, śpiewów, uczt, skoków i wyścigów koni.
Bogaty i ubogi, szlachetny i plebeusz, pan i niewolnik, wierzyciel i dłużnik, bawili się razem, jak za wieku Saturna.«
Trwało to szczęście tyle czasu, ile go było potrzeba na roztrwonienie spadku po Tyberyuszu, który sobie prawie cały, wraz z władzą przywłaszczył Cajus.
Po długiéj niewoli, płaszczeniu się i udawaniu pokory, nagle spływająca nań tak nieograniczona władza, bogactwo, siła, musiały obłąkać człowieka, już tajemną wysilonego rozpustą, już od dzieciństwa jakąś złamanego chorobą.
Cezar też oszalał i na dobre w to uwierzył, że okrzyknięty panem Rzymu, przestał być człowiekiem. Ztąd nadludzkie owe wysiłki, które opisać trudno, ztąd te tytaniczne porywy i ubieganie się za niepodobieństwy, za wszystkiém do zdobycia najtrudniejszém, ztąd ta walka ze światem, który cały miał Cezarowi-bogu służyć ku nasyceniu nienasyconéj użycia żądzy.