Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/039

Ta strona została uwierzytelniona.

wielką pociągniony, postąpił ku przewodniczącemu i pozdrowił go rzymskim obyczajem.
Gdy na to powitanie odpowiedział podróżny, Helios i Juda drgnęli spozierając po sobie, rysy bowiem twarzy i mowa przychodniów, które dla innych nic odrębnego nie miały — Izrealitom żywo przypomniały ich ojczyznę i współbraci. Serce ich zabiło silnie, poznając w nich przybyszów z téj ziemi, z któréj ojcowie ich zostali wygnani. Juda młodszy, z uczuciem wielkiém pochylił się, i całując kraj szaty starszego — zawołał:
— Wyście Izraelici... przychodzicie z ziemi Judskiéj... błogosławieni bądźcie co przybywacie z wieścią od ojczyzny naszéj!
— Z wieścią zaprawdę szczęśliwą i wielką! — odparł piérwszy podróżny — cieszcie się synowie Izraela i poganie i wszystkie ludy ziemi...
Juda słuchał chciwie, gdy podróżny na piersi zwiesiwszy głowę, umilkł nagle, i po tych piérwszych wyrazach było przydługie milczenie — Asprenus, który był człowiekiem pragnącym nauki i ciekawym, a obyczajów surowych i skromnych, co tém dziwniejszém było, że żył wśród miasta rozkoszy i otaczającego zepsucia — dowiedziawszy się że ludzie ci przybywali ze wschodu, z prostotą oświadczył, że im swój dach i ubogie mieszkanie za gospodę ofiaruje.
— Pragnąłbym i ja tego szczęścia — zawołał