Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/068

Ta strona została uwierzytelniona.

Tyberyusza były wypukłe, z czołem groźném i pomarszczoném, łysy nieco, z brodą — wejrzenie miał naumyślnie nasrożone i postać, którą jak najstraszniejszą starał się uczynić. — Strój jego był dziwaczny, wyjątkowy, wcale do obyczaju wieku i kraju nie zastosowany. Brodę miał posypaną złotem, na głowie Merkuryuszowe pokrycie, z pod którego galerus fałszywych włosów spadał na ramiona; w ręku trzymał kaduceusz złoty. Ujrzawszy go Żydzi padli na twarz wołając:
Salve Augustus imperator!
Ale Cajus im przerwał.
A! a! toście to wy, nieprzyjaciele Bogów? ludzie co śmiecie mną pogardzać, gdy cały świat mi cześć oddaje... czciciele nieznanego Boga!...
— O! — przerwał jeden z zauszników, — to mało jeszcze... wszak ci ofiar za twe szczęście i powodzenie składać nie chcą...
Żydzi się zakrzyknęli.
Nie! panie — ofiarujemy hekatomby za ciebie, wylewamy na ołtarzach krew ofiar... Czyniliśmy to, gdyś został Imperatorem, gdyś powstał z choroby która świat cały okryła smutkiem, gdyś się do Germanii wyprawiał...
— Tak! tak! składaliście ofiary — przerwał Cajus — jakiemuś tam waszemu Bogu, ale nie mnie. — Cóż mi tam z tego?
Biedni posłowie słuchali tych wyrazów przera-