Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/074

Ta strona została uwierzytelniona.

sularnéj godności, odmawiając władzy i praw konsula, i biédny ów człowiek krył się w towarzystwie ludzi gminu, włócząc się po Campanii, po ogrodach i willach rzymskich, pocieszając to nauką i księgami, to kośćmi i winem, które wśród próżnowania polubił.
Po kilkakroć senat chciał go dźwignąć z tego poniżenia, ale Tyberyusz nie dopuścił, odzywając się o nim z pogardą, jak o głupcu.
Cajus także żartował sobie z tego stryjaszka i szydził; była to nieszczęśliwa ofiara jego dworaków. — „Jeśli mu się trafiło spóźnić na wieczerzę, pisze Swetoniusz, z trudnością go dopuszczano do stołu; musiał całą salę obejść, nim sobie miejsca wyszukał. Gdy się zdrzémnął po jedzeniu, co mu się zwykle zdarzało; rzucano nań pestkami oliwek i daktylów, a błaznowie budzili go uderzając kijkami lub biczami. Było to też we zwyczaju kłaść mu śpiącemu na ręce trzewiki, aby przebudzony, chwytając się za twarz, podrapał się niemi.
Tak się znęcano nad człowiekiem, który w upokorzeniu tém i spodleniu przebywszy długie lata, stary już dożył zabójstwa Cajusa.
W chwili mordestwa i zamieszania, odepchnięty przez sprzysięgniętych Claudyusz, widząc co się dzieje, przelękły, umknął ocalając życie i schował się do Hermaeum, z którego potém, słysząc wzrastające wrzaski i zamęt, wpadł do przyległéj al-