Po za granicami rzymskich orłów spały ludy nieprzebudzone do życia, padały śniegi zaciemniające powietrze, paliło słońce ziemie pustynne...
Na obszarach podwładnych Rzymowi, nikt mu się nie śmiał sprzeciwić, ni z siłą jego walczyć, ni przeciw rozkazom stawić. Wyroki Cezarów spełniały się w głębinach nieznanych krajów, choćby śmierć niosły i zniszczenie.
Gród też ów, którego imie tajemnicze znaczyło siłę [1], w którego nazwie jednoczyła się cała świata starego potęga i godło nowego, miłość (Amor) — był niezmierném miastem, pełném wspaniałości i cudów.
Pomoerium, uświęcona granica, która miasto od kraju oddzielała, znikło już było w nacisku budowli i ludu; przedmieścia rozlewały się daleko i nieznacznie siały miasto po równinach Campanii.
Otoczona rozległemi willami, w wianku kwitnących ogrodów, napojona świeżą wodą rzek dalekich, z siedmiu swych wzgórzów, Roma panowała światu nie tylko władzą, ale pięknością i zbytkiem niezrównanym.
Wiek to był, miękkością obyczajów i materyalizmem przypominający dni nasze, a cywilizacya, któréj dziś odkopujemy tylko szczątki, tak była wypieszczoną, tak wykwintną, tak powierzchownie błyszczącą, jak ta, wśród któréj żyjemy.
- ↑ Po grecku rome, siła.