Wnijdźmy do jednego z tych cichych domóstw Rzymu, którego skromnych podwoi nie przestępuje nigdy hałaśliwa biesiada, i spójrzmy w skromne atrium, wśród którego maluczka szemrze fontanna.
Dom ten otoczony przyrosłemi doń budowlami, stoi na Awentynie od strony wschodniéj, przy saméj prastaréj Herkulesowéj świątyńce maleńkiéj, któréj portyk i kolumny niemal przypierają do ściany, u któréj drzwi głównych stary zasiada odźwierny.
Choć z samego pozoru widać, że dom to obszerny i dostatni, a zależące odeń gmachy wielką zajmują Insulę, od innych wązkiemi odgrodzoną uliczkami — cicho tu i nie widać tych tłumów próżniaków, pasożytów i klientów, które drzwi inne oblegać zwykły. W przyległych sklepikach (tabernach) ciche też się mieszczą rzemiosła i uczciwe zarobki, bo spokój miłujący unikają najmu ludziom, którzy za sobą zgiełk, wrzawę i pokątne wnoszą