Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/096

Ta strona została uwierzytelniona.

frymarki. Dom to jeszcze po staremu cały zamknięty w sobie, niczém się na zewnątrz nie chlubi... drzwi jego, obite blachą miedzianą, którą pokryła zielonawa patina, większą część dnia stoją zaparte.
Wszedłszy do atrium, w którém wedle obyczaju w maleńkiéj sadzawce bije cicha fontanna, czujesz jakby cię obwiał pokój, który tu panuje. Czysto tu, wdzięcznie i cóś mówi, że niewiasty dom zajmować muszą.... Starzy słudzy posiwieli kręcą się po cichu, i z twarzy ich widać, że panów z niemi łączy niezwykły stosunek niewolnika i posiadacza, ale serdeczne przywiązanie.
Minąwszy piérwsze podwórze i familijnych pamiątek pełne tablinum, przez perystyl wchodzisz do wewnętrznego dziedzińca (occus), przez którego kolumny widać zielony ogródek, obwiedziony murem, a z niego drzwi przysłonione każą ci się domyślać komnat zajętych przez niewiasty, których szczebiotliwe acz stłumione dochodzą cię głosy.
Słychać uśmiechy młode i rozmowę żywą, przerywaną, wesołą, jaką dziewczęta tylko prowadzić mogą i szelest lekkich sukienek....
Jest to godzina pracy....
W odsłonionéj, na kolumnami obwiedzioném podwórzu izbie siedzą trzy kobiéty; stara matrona, rysów spokojnych i pięknych, któréj życie w obliczu się maluje, Emilia Cellia, niegdyś żona Patry-