— Lecz mówią, — odezwała się Cellia — że lepiéj począł od innych, że ma przy boku swym starego wojaka Burrhusa i filozofa Senekę... Oni nie dopuszczą by upadł tak nizko i splamił się jak ów Cajus i Claudyusz.
— Znam Senekę — odparł Pudens — ale pisma jego czytać potrzeba a nie osoby patrzeć; w tych on czystym jest i wielkim, w życiu całkiem innym... Filozofija ich, to czcze słowo... bawiemy się nią tylko po biesiadzie, gdy chmurno na dworze a Cezar w cyrku igrzysk nie sprawia, i flecista się znuży i biesiada uprzykrzy... ale ona nie ma żadnego związku z czynami.
Życie Seneki a pisma jego, są dwojgiem cale innych rzeczy. Jakże mam ufać by ten człowiek ku dobremu wiódł Cezara, gdy sobą pokierować nie umie? Filozofowie dziś zeszli już na skoczków i histrionów [1]... Znają ludzie tego nauczyciela: inaczéj prawi a robi inaczéj, a tłómacząc się z zarzutów że nie tak czyni jak naucza, odpowiada, że dość jest mówić dobrze... [2].
— Ależ to niedojrzałe dziecię tylko płoche — przerwała Cellia — cóż że lubi zabawy w cyrku i za zielonemi woznicami[3] przepada, że codzień so-