Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

zręcznie zażywali koni, hamując ich żywość, uśmiechając się na oznaki współczucia i szepty uwielbienia, które im towarzyszyły.
Sam Cezar im tego zazdrościł... choć tak namiętnie kochał zielonych!!
W tłumie już się niemal zakładano zawczasu, że zieloni mety dościgną....
Za wozami postępowały familije gladyatorów z najrozmaitszemi swemi do zapasów przybory...
A był to zastęp ludzi, jakich dziś już nie widać, z głębi lasów dzikich, z wnętrzności gór i dolin, z krain odległych ściągnięty, na uciechę ludu rzymskiego — potężnych ramion i pleców, rąk żylastych, twarzy srogich, na których tygrysi zapał boju i pragnienia krwi odmalowane było.
Tu szli Secutores, w hełmy uzbrojeni, krótkie mieczyki i tarcze, do pół nadzy; za nimi Thraces z trackim orężem, małą tarczą pokrytą skórą, dwiema włóczniami krótkiemi i hełmy bronzowemi; potém Retiarii z siatkami w rękach do uplątania przeciwnika, odziani lekko, z włóczniami o trzech żelezcach (fuscina tridens), mający walczyć z Secutorami, i Mirmillonowie z szyszakami, na których wierzchu sterczał wizerunek ryby, zbrojni w tarcze (pelta) i krzywe mieczyki, i Laquearii z powrozami na ramionach do zarzucania pętli na szyję przeciwnika, i Andabatii, walczący z zawiązanemi oczyma....