Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

co otacza świątynię bez powagi, i boi się więcéj Cezara niż Boga... patrz, myśl... a nie zdziwisz się gdy ci powiem, że to są wysiłki konającego świata, który się musi przebudzić po pijanéj biesiadzie.
— A! — rzekł Pudens — jednak tłum wielki i zapał wielki i siła tam jeszcze potężna... my wśród nich garścią tylko, ofiarą, jak te bydlęta, które na rzeź prowadzą.
— Garścią! nie! — zawołał starzec uśmiechając się — wszystko co cierpi jest z nami, a któż tu szczęśliw i spokojny? Spójrzyj jeszcze na te tłumy niewolników, na gmin niezliczony, na tych co dziś padną ofiarą lub jutro są na nią przeznaczeni, na tych co tęsknią i płaczą i giną i jęczą... a dopatrzysz się nowego świata.
Gdy tak rozmawiali, tęskno z góry poglądając na pełne zgiełku Forum, piérwsza ofiara spełnioną została w świątyni, krew popłynęła marmurowemi ścieki, i niecierpliwy Cezar dał natychmiast znak pochodu ku Cyrkowi.