siłą naprzód, wydała krzyk boleści i padła na uduszoną pantherę.
Oto jedna ze scen tego dramatu, który zakrwawiał arenę. Walają się po niéj trupy i drgają rozszarpane członki bestyarzy, jęczą pokaleczeni, źwierz rycząc nasyca rozdartemi szczątki.
Ale noc zbliża się i dészcz ulewny spadł na Cyrk i widzów znużonych. Cezar dał znak — bestye pędzą znowu do Carcerów, zmiatają i zwożą trupy i kości.
Już koniec? — nie jeszcze! Niebo się może rozjaśni, bo burza wrąc i szumiąc pędzi na skrzydłach błyskawic ku morzu. Tysiące lamp i pochodni zajaśniały w galeryach i portykach...
— Naumachija! naumachija! — woła nienasycony lud jeszcze.
Do koła ze trzech stron gmach czyrku[1] oblewa przekop wód pełen, rzeka sprowadzona z daleka, którą nazwano Eurypem.
— Wody więc! wody!...
Otwarto zastawki, z pod podium wybiegły strumienie szumiące i rwąc piasek i minię lecą do koła oblewając Spinę, która jak wyspa wśród tego stawu sama jedna na tle wód została. Razem prawie z wodami, z głębi podziemnych wysuwają się statki i łodzie złocone, z purpurowemi żaglami, dwurzędne nawy wiedzione wiosłami majtków, któ-
- ↑ Błąd w druku; powinno być – cyrku.