Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

Samą swoją wielkością był znużony, potęgą swą i władzą się wyczerpywał, czegoś nowego pragnął, a nowości na świecie dlań nie było.
I powoli odepchnął Akteę, która się zsunęła posłuszna, by przysiąść w nogach triclinium, oddalił Sporusa, ziewnął, przeciągnął się, popatrzył po niebie.
— Seneco — rzekł — ty czasem miewasz dobre myśli: co robić gdy nuda uciska?
— Panie — odparł filozof patrząc mu w oczy nieśmiało — rady moje dobre dla pospolitego tłumu ludzi, co twojéj władzy i bóstwa nie mają — ale czémże być mogą dla ciebie? Ty wychodzisz z granic ludzkich... tobie Bogowie tylko poradzić mogą!
— A jednak, w pewien sposób jestem człowiekiem.
et humani nihil a me alienum puto
rzekł — cytując Terencyusza Neron i ziewając szeroko, — jestem człowiekiem czasem i biednym i najbiedniejszem z ludzi!
Seneka się uśmiechnął.
— Myśl dobra — krzyknął Cezar zrywając się i klaskając w ręce — na noc choć jedną będę pospolitym człowiekiem jak drudzy...
— Aby smak miały potrawy, potrzeba przyprawy głodu — przerwał nauczyciel — odetchniesz Cezarze w prostéj sukni... Ty zawsze myśli masz boskie!