Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pochwalasz więc?
— Któżby śmiał to zganić!
— Ciemnéj togi z kapturem? — zawołał Cezar gorąco — pójdziemy budzić Rzym uśpiony i przypatrzeć się jak usypia. Zaiste, zabawka godna Cezara!!
Wszyscy powstali na skinienie.
— Nikt nas nie pozna.,.[1] dodał Neron — ani się domyślić może. — Ciekawym jak gmin żyje, nigdym się nie przypatrzył wnętrznościom Romy... więc chodźmy...
Anicetus narzucił na Cezara brunatną szatę z kapturkiem, z łożów swych na wpół pijani powstali towarzysze biesiady, i rozkaz Nerona ich wytrzeźwił.
— A ty stary Luciuszu, czy także z nami? — spytał Cezar.
— Rzekłeś panie, stary jestem i pójdę spoczywać.
— Czeka nań Lucilla — szepnął Anicetus — do niéj mu pilno...
Zarumienił się stary, raczéj domyślając niż słysząc co nań powiedziano, a Nero uśmiechnął szydersko; nie męczył go jednak więcéj, bo mu pilno było nowéj sprobować igraszki...
Wyszli wszyscy przyodziani w ulice Rzymu, otaczające Cyrk i Forum Boarium.

Miasto nie spało jeszcze, noc była jasna i nieco

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; winny być trzy kropki.