— I nic więcéj? — spytał raz jeszcze machinalnie Candidus.
— Patrycyusz Clemens dał w swych thermach na rok cały darmo łaźnię dla ludu, a Priscus darmo też golić go i strzydz każe przez sześć miesięcy,.. Możeż być gdzie lepiéj jak w Rzymie?
Mowa ta pół szyderska wcale nie zadowolniła Candida, który nie tego się chciał dowiedzieć; stary niewolnik tym czasem paplał obmywając mu nogi.
— Otóż zda mi się wszystko — rzekł — nie ma nic więcéj. Agryppina zdrowa, Neron szczęśliwy, Senat radośny, rycerze kontenci, lub kłamią że im dobrze; lud milczny o głodzie, czegoż więcéj pragnąć można?
— Ale byłbym jeszcze o jedném zapomniał mehercle — dodał po chwili — o nowéj sekcie Nazarejczyków... tylko to bzdurstwo.
Candidus i Natalis spójrzeli po sobie.
— O czém wspomniałeś? — spytał Candidus.
— O tém co, prawda, i was obchodzić może; wszak ci to i wy żydowie jesteście. Bracia to wasi przynieśli nam tu jakiegoś nowego Boga i wiarę.
— Któż ci mówił o tém?
— Nie jeden... straszne plotą dziwy! Jeżeli choć przez pół prawda co mówią, warto by Neron wygnał Nazarejczyków lub wymordować ich kazał, bo za nich Bogowie na całym Rzymie mścić się mogą...
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.