nia pragnący, on był piérwszym pośrednikiem między Nazarejczykami a ludem.
A gdy mu o świtaniu jeden z mieszkających u niego świętych ludzi przyszedł budząc oznajmić, że ma iść do wrót Capeńskich, by tam dwu zabrać podróżnych i do swego przywieść domu — nie zdziwił się, ani zawahał, ale szedł pewien prawdy tych słów i gotowości pełen ku posłudze.
Chociaż Candidus i Natalis nie byli mu znani, nie wahał się na wstępie dać im poznać krzyża znakiem, bo nie wątpił na chwilę, że ci byli, których mu przywieść kazano: — duch mu ich wskazywał....
Nieznajomi poznali się jak dawni przyjaciele. Senator Rzymski, biédny wygnaniec i Swew niedawno dziki, a dziś chrześcijanin łagodny, ludzie z różnych świata i społeczeństwa krańców, połączeni myślą, jedną, czuli się braćmi.
— Przyszedłem po was — rzekł zbliżając się Pudens — abyście szli za mną — oznajmiono nam o przybyciu waszém; jeżeli siły macie, wstańcie a chodźcie za mną.
— Gotowiśmy — zawołał uradowany Candidus, całując szatę starego, w którym uczuł wyższość łaski Bożéj.
— Nie pytam was nawet czy wyznajecie Chrystusa — dodał Pudens — bo widzę, że synami jego jesteście.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/180
Ta strona została uwierzytelniona.