Jesteśmy w téj właśnie chwili panowania Neronowego, gdy Cezar nie śmiejąc jeszcze publicznie wystąpić na teatrze w Rzymie, choć go niezmierne pragnienie oklasków paliło, z orszakiem wielkim i licznym dworem udał się do Neapolis, aby tam, nie jako lubownik tylko i artysta z upodobania, ale jako z powołania śpiewak i poeta ukazać się naprzód Grekom.
Tysiąc wozów szło za Cezarem do miasta, którego osadnicy mieli podziwiać sztukę i głos władcy świata. Muły podkute srebrnemi podkowy ciągnęły owe carpenta, carruce, petorita i rhedy w cztéry pary zaprzężone, ozdobne srebrem i złotem; wiedli je woźnice poodziewani w szaty z wełny Kanuzyjskiéj [1] najcieńszéj, a obok nich szły konie i biegunowie mazycyjscy (z Maurytanii), postrojeni w błyszczące bransolety i kolce. Na jednym z tych wozów
- ↑ Miasto w Apulii.