Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.

stulów, więzień, gminu, kohort żołdaków i podnosząc na wielkich i świętych mężów.
Nieraz już gmina wiernych narażoną była na niebezpieczeństwo, jak w czasie oskarżenia i sądu na Pomponią Graecinę, ale dotąd jeszcze wszyscy wychodzili cało, i choć nienawidzono chrześcian, nikt przeciwko nim stanąć nie chciał....
Tymczasem i Neronowych uszu wiele o nich dochodziło, gdyż chętnie zwalano na nich wszelkie zbrodnie: ciekaw był znudzony rozpustnik nie tak sekty saméj, jak nadzwyczajności jéj i dziwów, na które był łakomy.
Sam on przyprawiał trucizny z Locustą i wyprobowywał je na zwierzętach, dowiadywał się o tajemnice i obrzędy cudzoziemskie, zabobonną wiarę przywiązywał do jakiegoś obrazka Syryjskiéj bogini, danego mu przez nieznajomego na ulicy przechodnia, do bransolety ze skórą wężową, któréj w ostatnich chwilach próżno zgubionéj szukał. Pliniusz powiada, że usiłował dojść wszelkich tajemnic, by żywiołom i Bogom rozkazywać, że się nie wahał w drgających wnętrznościach ludzi szukać wyroczni przyszłości, gdy inne wieszczby milczały.
Nieznane, niepoścignione, było celem fantazyi rozmarzonéj wszystkich tych popsutych ludzi; śnili tylko jak się z ludzkości uleczyć, jak sobie coś wynaleźć coby ich nowemi uczyniło istotami.
Mówiono o cudach chrześcian, a choć o nich