po śmierci Chrystusowéj, gdy Filip, drugi Diakon po Stefanie, kazał w Samaryi, spotkał się z tym człowiekiem, pozornie przyjął chrzest nawet, i poszedł za nauczającym.
Ale go nie wiodło ani serce, ani nauki prawdziwéj pragnienie, ani chęć poprawy i ofiary — całe życie strawił on na badaniu tajemnic egypskich i chaldejskich, usiłując pozyskać siłę dla rozkazywania żywiołom i światu, a nie mogąc tego dokazać, gdy postrzegł Apostołów czyniących cuda jedném słowem i prostém rąk kładzeniem, przywiązał się do nich, aby dójść ich tajemnicy.
Nie pojmował, że siły Bożej nauczyć się nie można, ani jéj wyszalbierzyć, bo ona spływa na tych co są jéj godni.
Sztukami swemi już był Symon wprzódy lud w Samaryi opętał, tak, że w nim widzieli zesłańca Bożego; dopiéro za przyjciem[1] Filipa otworzyły się oczy ich, i w Chrystusa uwierzywszy, kuglarza porzucili.
Poszedł więc i ów zaparty za Apostołem, dając mu się ochrzcić. A gdy przyszło do wkładania rąk i zesłania Ducha Świętego na nawróconych, Symon, który to widział i pragnął aby nań zstąpiła siła działania cudów, przystąpił z kolei po dary ducha, ofiarując za nie pieniądze Apostołom, aby mu ich udzielili [2].