ustawionych przy Cyrku, szpetnych z pozoru i tamujących drogę usiłującemu coraz rozszerzyć się i rozlać mieszkaniu pana. Myślano już naówczas o zmieceniu tych kletek, aby gmachy potężniéj się rozrosnąć mogły.
Wśród tego lasu kolumn i ścian olbrzymich, wszędzie tłumy niewolników, ku różnym przeznaczonych celom, zalegały dziedzińce, ogrody, przejścia, sale ciemne i peristyle strojne w posągi. Straże pretoryan groźne, gromady chłopiąt różnego wieku, woźnice, posługacze, kobiety, tłumnie ale w milczeniu niemém przesuwały się po tych przybytkach Cezara.
Doriforus wwiódł przelękłego nieco Symona w to zbiegowisko ludzi i labirynt budowli, a choć Magus nie okazywał obawy, serce jego biło coraz żywiéj, zbliżając się ku temu, którego jedno brwi zmarszczenie mogło mu wydrzeć życie.
Stary już i ogorzały od słońca Symon, przy ciemnéj twarzy miał włos siwy, który dziwnie swą białością na tle brunatnem odbijał; olbrzymiego prawie wzrostu lecz chudy, powagą ruchów wyuczoną i przenikającém wejrzeniem oczów czarnych, zwracał uwagę przechodniów. Wiek jeszcze go był nie złamał, a siwizna i starość łączyły się w nim dziwnie z siłą młodzieńczą i niepokojem lat młodych. Oko jego biegało nieustannie, badając i szukając tajemnic świata i ludzi, usta drgały go-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.