Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.

rączkowo, po żyłach wzdętych krew biegła szparkim strumieniem. — Ubrany po wschodniemu, w długiéj szacie, na głowie miał zawój biały, jakim się naówczas żydzi odznaczali... postać jego przenosząca półgłową najroślejsze niewolniki germańskie, odbijała na tle tego tłumu, którego wszędzie było pełno w Neronowym pałacu.
Doriforus przeprowadził go przez kilka podworców, w których szemrały fontanny, przez drogi kosztownemi wyłożone marmury i ścieżki zasłane tkaninami różnobarwnemi i puścił się z nim w ciemne, w dzień biały lampami tylko oświecone a od słońca dla chłodu zakryte sale ogromne, których głębie i sklepienia wzniosłe, obrzucone rzeźbami i malowaniem, wyglądały jak olbrzymie pieczary.... Im głębiéj wchodzili w to państwo Nerona tajemnicze, tém ciszéj było dokoła i posępniéj; jak cienie tylko przemykały się to białe kobiet postacie, to w krótkich penulach pół nadzy niewolnicy młodzi, to niosące kosze kwiatów i owoców na głowach chłopięta. Nareszcie z tych ciemnych głębin, w których krok każdy rozlegał się szeroko, po wschodach porfyrowych jęli się podnosić ku górze. I znowu szli galeryami ostawionemi ciżbą posągów, znów sześćkroć podnieśli ciężkie zasłony przegradzające drzwi, aż doszli do progu od którego oznajmiono ich Neronowi.
Był wieczór — a z wierzchołka góry część Rzy-