— Znasz przyszłość?
— Widzę ją w chwilach jasnych, gdy z człowieka staję się Bogiem...
— Zwyciężasz dzikie źwierzęta?
— Czaruję węże i odbieram im siłę szkodliwą, zabijam najsroższe bestye wejrzeniem...
— I zawsze jesteś gotów ku temu? — rzekł Cezar.
— Panie! jestem Bogiem razem i człowiekiem... czasem słabym, czasem niezwyciężonym... Pythye nie wróżyły na rozkazy; potrzebuję oczyścić się i przygotować, aby siłę Bożą sprowadzić w siebie.
— Więc jéj nie masz zawsze?
— Zstępuje do mnie, i odchodzi, — rzekł Symon.
— Widzisz skarby pod ziemią? — odezwał się po chwili Cezar.
— Widzę wszystko co chcę, gdy drugi wzrok odzyskam, a siła zejdzie na mnie.
Neron myślał, jakby odczarowany.
— Dajże mi znak siły swéj, jeśli chcesz bym jéj uwierzył — rzekł — mówią że chrześcianie gotowi są zawsze do cudu, a ty chlubisz się żeś był i jesteś ich Bogiem... okaż twą siłę!
— Jakiego chcesz znaku odemnie? — rzekł nieco zmięszany starzec.
— Sam wybieraj...
Symon stał chwilę, otworzył potém szaty swoje powoli i począł potrząsać niemi... z fałdów tego
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.