naprzód wzięty był na dwór, by w czasie uczt swawolnemi zabawiać żartami. Rzucano nań pestkami, oblewano wodą, smalono włosy, lagrem smarowano policzki — znosił wszystko, sam z siebie i z drugich szydząc ze śmiechem satyra; ale powoli tych uczt stał się konieczną przyprawą. Bez Vatiniusa nie było wesela ni wieczerzy, ni ochoty, Neron go potrzebował i oglądał się za nim — Vatinius potrafił z tego korzystać.
W chwili upojenia przychodził z prośbami, za żart płacono mu sestercyami; potém donosić zaczął i część swoją z mienia obwinionych pobierać; wreszcie z Tigellinem razem stał się niezbędnym posługaczem Nerona. A że go nic w spełnianiu woli pana, ni litość, ni sumienie, ni wstyd nie wstrzymywały.... Cezar polubić go musiał.
W takich to dwóch ludzi towarzystwie powracał Symon Magus portykiem, gdy Piotra napotkał, a ujrzawszy go, wnet zawołał na Vatiniusa, aby swoim ludziom imać kazał przechodnia, jako spiskowego i chrześcijanina.
Piotr zawołany stanął, ani się odezwał, ani bronił.
— Mam cię nareszcie! — rzekł Magus ścinając usta — dasz mi swą władzę, lub życie.
— Władza ta nie jest moją, ale Bożą — odparł starzec spokojnie.
— A raczéj nie masz jéj, choć udawałeś, żeś ją
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/260
Ta strona została uwierzytelniona.