Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/261

Ta strona została uwierzytelniona.

posiadł! — zaśmiał się Symon — moja jest większą — dla czego mi się nie obronisz?
— Bóg sam obroni gdy zechce....
— Do więzienia! — krzyknął Vatinius — do więzienia... chrześcijanin jest, nie zapiera się....
— Obaczemy twe cuda!
— Ujrzycie, ale cuda Boze[1]! — odparł Piotr.
I w tejże chwili dwóch siepaczów schwyciło go, wiążąc mu ręce i zabierając się wlec go ku Mamertyńskim lochom.
Było to jedno z najstraszliwszych więzień Rzymskich, położone nie daleko wschodów, Gemoniae zwanych, od Capitolu wiodących.
Podanie mówiło, że loch ten wykuty został z rozkazu króla Ancusa Marciusa po nad Forum, aby postrach rzucał na miasto.
Król Servius Tullius głębiéj jeszcze posunął część téj ciemnéj pieczary we wnętrze skały. Żadne z więzień dzisiejszych dać nie może pojęcia straszliwéj téj jamy, w jaką naówczas złodziejów i skazanych na śmierć rzucano.

Słowo to nie było próżném: więzienia bowiem nie miały wnijścia, ale w górném sklepieniu otwór tylko ciasny, przez który ciskano wewnątrz przeznaczonego na mękę zaduchy, ciemności, gnicia z trupami i konającemi. Górne więzienie Mamertyńskie jeszcze miało choć promyk dnia od izby, którą doń wchodzono i cząstkę powietrza; niższe

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Boże.