Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/263

Ta strona została uwierzytelniona.

dziła trafem Syryjska wyzwolenica Magdalena, dziś domownica Cellii i gorliwa chrześcijanka. Z załamanemi rękoma, przerażona, pobiegła natychmiast dać wiedzieć chrześcijanom, że Apostoł odprowadzony został do Mamertyńskiego lochu.
Napróżno go pytali o jego zbrodnię i winę Processus i Martinian, słowa nie rzekł obwiniony i dał się spuścić do ciemnicy modląc, a los swój widząc wcześnie, że umrzeć był powinien.
Ztąd Martinian, który się sam z nim na sznurze spuścił, niżéj go jeszcze zrzucił, w drugą pieczarę z tą obojętnością kata, co się już ni łzów ni jęku, ni krwi nie lęka, bo codzień karmi się niemi...
W głębi ciemnicy wykutéj w skale, na któréj Capitol stoi, do któréj nigdy promyk światła nie zajrzał, i lampa niezstąpiła nawet by rozbić mrok wiekuisty — Piotr, rzucony na twardą opokę, nic dostrzedz nie mógł z początku, usłyszał tylko po chwili jakby szept cichy, i imie Chrystusowe wymowione we wnętrznościach ziemi.
Prawie razem z tym pocieszającym głosem uczuł zbliżenie się człowieka i choć oczy jego okrywała ciemność głęboka, poznał w nim towarzysza swojego Pawła. Oba Apostołowie rzucili się sobie w objęcia, niemym witając uściskiem, a siła ich zdwoiła się, gdy poczuli się razem. I ciemności prysły z przed ich powiek, i ściany rozstąpiły sze-