Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/266

Ta strona została uwierzytelniona.

wać ich do rozmowy, a Paweł i Piotr poczęli odpowiadać im z kolei, nie tracąc zręczności ku nawróceniu...
I w ciszy tych lochów, wśród więzów i ciemności, szło daléj dzieło Chrystusowe... a gdy Rzym wielki i świetny bawił się z Cezarem w Cyrkach, ucztował po willach, śpiewał i rozkoszował — tu o głodzie i w nędzy, ubodzy ludzie, gmin pierwszy wszędzie przypuszczony do żłobu Jezusowego, jako najukochańsze dziecię, — dzielił z Apostołami niewolę ku odkupieniu.
Tymczasem wieść o uwięzieniu Apostołów rozeszła się w mgnieniu oka po mieście i chrześcijanie zaboleli wszyscy, przerażeni stratą wodza, którą przeczuli.
Linus i Klet i Pudens i inni słudzy młodego Kościoła, bez ustanku krążyli po Forum, podchodząc ku Gemonijom, od ścian więzienia usiłując dowiedzieć się coś, posłyszeć, myśląc, że ratunek jeszcze był możliwy.
Bojaźliwsi kryli się w katakumbach świeżo wyżłobionych, obawiając nowego prześladowania które głośno zapowiadał Symon Magus.
Tylko zaprzątnieniu tych dni, na przemiany okrucieństwy i szałem przeplatanych, winni byli Apostołowie, że się ich niewola przeciągnęła i prawie zapomnieni zostali.
A czas ten nie był dla nich stracony, gdyż Pro-