Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.

kany i dziki, ale dziś obietnica nieznanego dotąd nikomu widowiska utrzymywała go w gorączkowym niepokoju. Znać było, że pragnął czegoś niesłychanego, że nie wierzył cudowi i gotów był zawód doznany srogą odpłacić karą...
Wszystkich oczy zwracały się na płaski dach, pokrywający stronę Cyrku od wnijścia z Forum Boarium, bo z niego Magus miał wzlecieć w powietrze... ale dotąd oczekiwany starzec nie ukazywał się jeszcze.
Z rozkazu Cezara, straże przywiodły tu Piotra i okutego więźnia postawiły przed Neronem na widoku, by zewsząd szyderstwa tłumu ścigać mogły pokonanego.
I wzrok niewiast i tłumu zwrócił się na chwilę ku męczennikowi, a choć teatr chrześcijan w sobie nie zawierał, wiele serc użaliło się losu nieznanego człowieka, sądząc że starzec przeznaczony był na pożarcie dzikim źwierzętom... Inni przypatrywali mu się obojętnie, wnioskując tylko czy długo opierać się potrafi, a szydzili z Edylów, którzy tak bezsilnego zapaśnika wyznaczyli na igrzysko.
Na dachu wreszcie, białą odziany szatą, ukazał się Symon, i stanął szukając naprzód oczyma przeciwnika, aż znalazł go i z góry wpił weń źrenice...
Oczy Apostoła i czarownika spotkały się... a