Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/280

Ta strona została uwierzytelniona.

uderzony w głowę stary Helios, dumnie czoło podnosząc — wszędzie są! pełno ich po pałacach i podziemiach, po wsiach i miastach, po świecie całym... są wśród was samych... otaczają matkobójcę... i wkrótce o pogan spytać przyjdzie — kędy są?
A zwróciwszy się ku swoim, począł śpiewać pieśń Dawidową.
Nie byłoby starczyło więzień w Rzymie na spędzonych zewsząd chrześcijan, których Mamertyńskie i Tulliuszowe objąć nie mogły, ale niemi zawalono wschody Gemonij i przedsionki, i porozdawano ich gromadami pomiędzy patrycyusze i rycerstwo. Nie było bowiem naówczas domu, któryby nie miał więzienia podziemnego dla niewolników przestępnych; pod każdém prawie domostwem, kuty w skale lub z kamieni ogromnych sklepiony, z otworem u góry jak studnia, musiał być loch w którym jęczeli, często lata całe, zbrodniarze równo i niewinni.
Do tych to więzień w koło Forum zepchnięto nieszczęśliwych, a straże zdumione, słysząc w nocy śpiew wychodzący z ciemnic, który jak tryumfalna pieśń z głębin ziemi się rozlegał — trwogą jakąś zabobonną czuły się przejęte.
I noc ta nie w jedném z podziemiów połączyła siepaczów z ofiarami, a gdy dzień nastąpił, widziano ze zdumieniem pretoryanów, żołnierzy, dzikie straże germańskie i dackie, rzucające oręż i