Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 242.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nieziemskie zjawisko. To widzenie wydawało mu się jeszcze dalszym snu jego ciągiem.
— Gdzie ja jestem? — spytał schrzypłym od znużenia głosem, spozierając na romów i na skrwawione piersi, ręce i nogi swoje — nie jestżem w chacie pod cmentarzem, gdziem się spać położył? Gdzież Motruna? kto mnie tu przeniósł! Czy to życie snem tylko było?
— Wszystko sen! — odpowiedziała cyganka, podając mu kubek wody. — Pij, orzeźwij się i bądź pozdrowiony z powrotem pod szatrę naszą! Sprobowałeś życia gadziów, serca ich, szczęścia: powiedz, czy ci lepiéj było z niemi jak z nami?
— Ale to sen! to sen chyba! — trąc oczy począł Tumry. — Prawda! Janek mi wczoraj prawił o cyganach; cały wieczór rwałem się aby pójść ich zobaczyć, alem się spać układł w chacie: jakaż mię tu siła przyniesła?
— Siła, która ptaka pędzi do gniazda, a zwierzę do jamy — odparła śmiejąc się Aza — a któż zna tę siłę, która mocniejszą jest od nas?
Tumry patrzał i opamiętywał się powoli.
— Gdzie Aprasz — spytał — gdzie jego żona.
— Żona jego śpi na rozdrożu — odparła Jaga.