Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 358.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wygodniejszém nad nie być mogło. Młodość tak sobie kłamie gdy kocha, a dziewczę tak tę swoją chatynkę kochało! Dla niéj większe i porządniejsze budowy zdawały się nawet smutne obok téj jamki na górze przeciw cmentarza, do któréj częściéj wiatr niż ludzie zaglądali.
Widzimy nieraz na suchéj skale, w garści suchego piasku wyrastającą dzielnie i silnie roślinę, którą żywi ojciec Niebieski tylko, i stajemy zdumieni myśląc, zkąd ta wygnanka bierze soki pożywne. Miała je widać w ziarnie, które drobną łuską obejmowało wielki zaród żywota, i tą siłą tajemniczą krzepi się, podrasta, dźwiga. Tak właśnie i sierotka rosła, bujała, rozkwitała, choć nic jéj nie pomagało ku temu.
Ciągle prawie zamknięta ze smutną matką, wpatrując się w zbladłe i uwiędłe jéj oblicze, słuchając westchnień niewyczerpanych, owionięta atmosferą śmierci, uśmiechała się przecie do życia, i rumieńczyk czasami krasił jéj śliczną twarzyczkę, a oczy poglądały pragnieniem żywota i ciekawością świata.
Wiecież, jak się wychowują wiejskie dzieci? — jak ptacy niebiescy, jak kwiaty na niwach, jak