Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 361.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ku wierzbach cmentarnych, i elegantki sroczki, często o dwa kroki od niéj przechadzające się po gościńcu, ale nadewszystko malutkie susły, których jam niezliczona ilość okrywała brzegi pola i naddroże.
Pogodnego dnia, miesięcznéj nocy, gdy cicho było dokoła, susły miały zwyczaj na progach podziemnych domostw swoich używać świeżego powietrza, i zasiadać rzędem pewnie na jakąś gawędkę, a Marysia dech w sobie zatrzymywała, by ich nie popłoszyć najmniejszym szelestem: bo trwożliwe zwierzątka zaraz znikały w swych pieczarach. Zabawne ich ruchy, skoki, głos nawet przerywający ciszę, miłemi były osamotnionemu dziecku.
A że gościniec dość był z téj strony nieuczęszczany, pola rozległe, lasy niedalekie: ciekawe dziewczę miewało choć rzadziéj i mniéj pospolitych gości. Po nad chatynką przeciągnęły nieraz kaczki lecąc na nocleg do blizkiego ługu, zjawił się zajączek umywający rosą lub skubiący zieleninkę, posiadały czasem siewki, pokręciło się hałaśliwe stado szpaków, zabłąkała z dębniaku kraska niebiesko-pióra;... a epokę stanowiły dropie na grubych