Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 423.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Bóg lepszy i miłosierniejszy od ludzi, nie da jéj zginąć... Kto winien, już odpokutował.
— Ależno powiédzcie, — odezwała się Maxymowa, co ona sobie myśli? Jak to dziecko da sobie rady? samiuteńkie jedno! To dziw!
— Dziw naprawdę! Ja sam nie wiem co będzie; widzi mi się — odparł stary — że pobiéduje na téj pustce, a potém do nas zbieży. Bogiem a prawdą i wamby się co dla niéj uczynić należało: choć kawałek dać chleba.
Na ten całkiem niespodziewany wniosek, i Maxym i obie bratowe jednym głosem krzyknęli:
— Co tobie w głowie? czy to u nas chleba nadto?
— Hm! chleba nikomu nie nadto! — rzekł Rataj — wiem ja, że go nie macie do zbytku; ale czemu Pan Bóg nie błogosławi? Któż to wié, czy nie za Motrunę, coście ją tak odepchnęli? Żywicie taki choć nie bogaci psów dwoje, znalazłaby się kromka chleba i dla sieroty; kto to wie, czyby się ten zasiew nie wrócił!
Maxym ramionami ruszył.
— Dajcie pokój, już ja widzę z czémeście wy przyszli. Na co to darmo kręcić! ni to ni owo: a to że