Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 460.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ki i roznieciwszy trochę ognia, biegła do krynicy po swoje wody wiaderko; potém potrzeba było nim się rozwidniło lepiéj umieść chatę, sień, a poprzątnąć nawet przed progiem: tu podeprzéć, tam zalepić, owdzie przytknąć dziurę, bo dziewczę troskało się bardzo o ład i porządek w swojéj chatynce. Ledwie co zjadłszy, siadała z kądzielą, albo przed swoją lepianką, albo u mogiły pod starą wierzbą, na któréj pełno wróbli i różnego drobnego ptastwa, które się jéj wcale nie obawiając szczebiotały nad głową sieroty. W słotę tylko, wicher i burzę, zamykać się musiała w chacie, spoglądając przez okienko co się działo na dworze i czekając rozpogodzenia. Drugi raz we dnie ranném jadłem odegrzaném posiliwszy się, spocząwszy trochę i pobawiwszy się ze swoją kur gromadką, znów wracała do prząśnicy i pracowała do mroku... Szła potém na ogródek, zwijała się w izbie, i tak krzątając się do nocy, zasypiała snem głębokim pracowitych, który zawsze w porę przychodził na jéj powieki.
Ktokolwiek mijał cmentarz i lepiankę cygana, nie mógł przejść tędy, żeby nie stanął i nie popatrzał, a nie podziwił się dziéweczce, która każdego witała wesołym uśmiechem i dobrém słowem.