Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 479.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakto? sama jedna? A jakże to może być?
— Bom sierota — odezwała się pocichu Marysia...
Podróżny napił się wody z widoczném jakiémś roztargnieniem; znać było, że nie rozumiał wcale ani sieroctwa Marysi, ani jéj ustronnego mieszkania, a pytać już nie śmiał daléj. Pokiwał głową, popatrzał, a że siwek się zrywał do biegu, uśmiechnął się skinąwszy głową i jak strzała poleciał.
Sierotka, który dotąd siedział spokojnie, przerażony jak i pani jego, kopnął się za koniem szczekając zajadle; ale wkrótce powrócił nazad miarkując zapęd gwałtowny i starannie począł obchodzić ślady stóp konia, rozpatrując się w miejscu, z którego jeździec znikł tak prędko.
Marysia z nawpół wypróżnionym kubkiem stała długo, patrzała tęskno za uciekającym, i bardzo powoli wróciła zamyślona na matczyną mogiłę, dokąd jéj wierny psiak ze spuszczoną towarzyszył głową....
Wiele ludzi dnia tego przechodziło i przejeżdżało gościńcem, ale znajomi widząc sierotę na jéj zwykłém miejscu, wcale się nie dziwili: każdy kiwnął głową, pozdrowił ją i mijał.
Zrazu było to dziwowisko dla wszystkich, widziéć